2 results found
Prompt: Drogi człowieku, Gdy już pójdziesz po rozum do głowy, Porzucisz bełkot medialno – internetowy Te wszystkie waśnie i niby spory O jakąś rurę, wojnę czy telesfory Kiedy wiary Ci braknie na bzdury i brednie, Gdy scenografia cała wyblednie, Kiedy z kartonu zmyje się farba, Dykta się skruszy i jebnie petarda, Być może wtedy w łeb się podrapiesz, I w sposób prosty, zwyczajnie załapiesz, Że gdy na fejsie w kiborda klapiesz, By krzewić swe racje, prawdy, poglądy, To statek ciągle zmienia swe rządy, Choć kurs niezmiennie wciąż stały, Dopuść do swej z betonu pały… Że jest całkiem kilku, sprytniejszych gości, Którzy na waśniach rzucają kości, Co dobra już nasze dawno sprzedali, Gdyśmy się wszyscy tu udowadniali, Wyższość bułki nad pszennym chlebem, Czy może lasy, czy mięso, czy też z glutenem? Jak po horyzont spojrzysz – nie mamy już nic. Co nam zostało, to hyc babę w cyc! Kacyki w krawatach ogłaszają wybory. Abyś tam leciał obszczepion, lecz chory, Gdy kartonowi spikerzy krzykną „Daj głos!” Leć niby pies, co przy ziemi ma nos, Obdarzeni wrażeniem decydowania, Gonią wszyscy do głosowania. - rozczarowania… Oh. Statek kursu nie zmienił znowu, I pokolenie znów do wychowu. Postawmy tedy na złotej wadze, Co mają ci, a tamci, ku swej przewadze? To oni, to nie my. To tamci, a nie wy Wy to my. A my to wy. Jakoś tak… Te owce szły… Nie znasz już nawet swego sąsiada, Wrogiem ptak co na okno twe siada, Uciekasz z miasta, chcesz do natury, Lecz przeszkadzają Ci wilki, rolnicy czy kury. Może jak prąd wyłączą, włodarze sieci, To zauważysz, że masz cudne dzieci? Nie będziesz mamił ich telefonem, By wygrać sekundy spokoju spalone? Rozmawiaj z rodziną, rozmawiaj z sąsiadem Bo w jedności jest siła, a słabość w podziale…
Prompt: Drogi człowieku, Gdy już pójdziesz po rozum do głowy, Porzucisz bełkot medialno – internetowy Te wszystkie waśnie i niby spory O jakąś rurę, wojnę czy telesfory Kiedy wiary Ci braknie na bzdury i brednie, Gdy scenografia cała wyblednie, Kiedy z kartonu zmyje się farba, Dykta się skruszy i jebnie petarda, Być może wtedy w łeb się podrapiesz, I w sposób prosty, zwyczajnie załapiesz, Że gdy na fejsie w kiborda klapiesz, By krzewić swe racje, prawdy, poglądy, To statek ciągle zmienia swe rządy, Choć kurs niezmiennie wciąż stały, Dopuść do swej z betonu pały… Że jest całkiem kilku, sprytniejszych gości, Którzy na waśniach rzucają kości, Co dobra już nasze dawno sprzedali, Gdyśmy się wszyscy tu udowadniali, Wyższość bułki nad pszennym chlebem, Czy może lasy, czy mięso, czy też z glutenem? Jak po horyzont spojrzysz – nie mamy już nic. Co nam zostało, to hyc babę w cyc! Kacyki w krawatach ogłaszają wybory. Abyś tam leciał obszczepion, lecz chory, Gdy kartonowi spikerzy krzykną „Daj głos!” Leć niby pies, co przy ziemi ma nos, Obdarzeni wrażeniem decydowania, Gonią wszyscy do głosowania. - rozczarowania… Oh. Statek kursu nie zmienił znowu, I pokolenie znów do wychowu. Postawmy tedy na złotej wadze, Co mają ci, a tamci, ku swej przewadze? To oni, to nie my. To tamci, a nie wy Wy to my. A my to wy. Jakoś tak… Te owce szły… Nie znasz już nawet swego sąsiada, Wrogiem ptak co na okno twe siada, Uciekasz z miasta, chcesz do natury, Lecz przeszkadzają Ci wilki, rolnicy czy kury. Może jak prąd wyłączą, włodarze sieci, To zauważysz, że masz cudne dzieci? Nie będziesz mamił ich telefonem, By wygrać sekundy spokoju spalone? Rozmawiaj z rodziną, rozmawiaj z sąsiadem Bo w jedności jest siła, a słabość w podziale…